Nowy Naród („Nadwiślanin”, nr 124 z 27.10.1865 r.)

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors

Nowy Naród

 

W czasie zeszłorocznego procesu przeciwko Polakom w Berlinie powiedział tam któryś z urzędników o kilku oskarżonych z Kaszub, że to nie Polacy, ale Wendowie, których wcale z Polakami mieszać nie należy. Podobna myśl przebija w sprawozdaniu komisji prawniczej z obrad nad wnioskiem sejmowym p. Thokarskiego.

Świadomi rzeczy wiedzą, że nierozumiejący ni języka, ni historii, ni rzeczy polskich Niemcy od dawna Kaszubów za jakiś niepolski, osobny naród uważają.

Co nieświadomość u Niemców, to dziwne jakieś zapędzenie i pomieszanie czyni w głowach trzech Polaków z Kaszub. – Chce im się jakiegoś oddzielnego, nowego „Kaszébsko-słovjnskjèho narodé”.

Redakcja „Przyjaciela Ludu” odebrała następujące doniesienie:

„Z Pomorza Kaszubskiego. Po nowym roku zawiąże się w Oliwie Tovarzéstwo przemésłové kaszébsko-słovjnskjèho narodé. S. B. z Jastarnje. C. F. z Bukowca, Ż. J.
z Sławószéna.”

Motorem tych, jak wszelkich w tym kierunku, zabiegów jest pan dr F. Ceynowa [oryg.  Cejnowa – red.] w powiecie świeckim, piszący od kilku lat ortografią własnego wynalazku rozmaite drobne broszureczki pod pseudonimem Wójkasin ze Słowóséna.

Panu Ceynowa nie myśleliśmy nigdy ani czynić refleksji, ani stawać w drodze, dopóki się bawił w swoje druki, których nikt nie czyta a żaden Kaszuba nie rozumie, z litością tylko patrzyliśmy – jak wszyscy rozsądni – na to marnowanie sił i pieniędzy, na to pasowanie się z trudnościami filologicznymi, pod względem grafiki i pisowni, których pokonać nie mógł i ustalić nie zdołał z tej prostej przyczyny, że mu brak zupełnie wszelkiego wyobrażenia o budowie, duchu i materialnych elementach języka jakiego bądź.

Miewaliśmy i w tej chwili mamy pod ręką większą część jego publikacji.

Znamy więc prace p. Ceynowy i zaręczyć możemy, że większego pomieszania, nierozumienia rzeczy i zapędzenia wyobrazić sobie nie można.

Pan Ceynowa ani się zastanowił, ani nawet przypuścić nie umiał, iżby narzecza czym innym różnić się mogły prócz grafiki i ortografii, dlatego cała jego różnica kaszubsko-słowiańskiego języka od polskiego zależy na innej pisowni i naśladowaniu tąż pisownią zgrubiałości lub okolicowych właściwości w wymawianiu samogłosek i kilku zmiękczeń spółgłoskowych.

Przy zdarzonej okazji w braku czegoś lepszego, pomówimy może o jego publikacjach i wykażemy niedorzeczność jego pisowni i niejasność, w jakiej sam jeszcze się błąka. Pokażemy może i zdrożność treści, wykroczenia przeciw publicznej obyczajności, czego ostatnia jego publikacja „Sto frantówek” pełna. Przytoczymy nareszcie dowody, że autor nie zna nawet z grubszego polskiej literatury – ale to nie na dziś zadanie – owszem tylko w braku czegoś lepszego podjęlibyśmy tę krytykę, gdyż istotnie szkoda na to czasu.

Dziś nie do pisarza i uczonego doktora, ale raczej do Polaka-obywatela Ceynowy przemawiamy.

Jakiż cel tych zabiegów? – Czy istotnie sądzi autor, że się tym narodowi polskiemu lub samym Kaszubom przysłuży? – Czy nie czuje tego, że takimi zabiegami mógłby tylko uporczywie w siebie wmówionym kłamem durzyć lud kaszubski, odwodzić go coraz dalej od wspólnej myśli, od źródła narodowej oświaty, bo od polskiej literatury, a tak przysługiwać się tylko tym, którzy Wendów (Kaszubów) z Polakami wiązać nie chcą? –

Publikacje jego są nieszkodliwą, choć zawsze niepotrzebną zabawką, zasługują i na potępienie i na politowanie zarazem.

Zabiegi utworzenia towarzystwa przemysłowego byłyby chwalebne i wdzięczność narodu by przyniosły motorowi i wspólnikom, gdyby nie myśl tworzenia jakiegoś kaszubsko-słowiańskiego narodu, którego granice p. Ceynowa aż do Noteci zakreślić się zdaje.

Takie zachcianki zdrożne i tyle potępienia godne, ile niedorzeczne. Należałoby się co prędzej zastanowić i poprzestać usiłowań, które tchną świętojursko-moskiewską etnografią.

(„Nadwiślanin”, nr 124 z 27.10.1865 r.)

WSZYSTKIE TEKSTY CYKLU >>