Zawartość literacka „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” oraz „Bënë ë buten”

Generic selectors
Exact matches only
Search in title
Search in content
Post Type Selectors

Daniel Kalinowski

 

Kwestie edytorsko-ideologiczne

„Przyjaciel Ludu Kaszubskiego” oraz „Bënë ë buten” to czasopisma, które nie doczekały się jak dotąd sumiennego opisu bibliograficznego oraz treściowego. Znamy co prawda podstawowe informacje o głównych autorach i uwarunkowaniach historycznych tych periodyków dzięki pracom Friedricha Lorentza, Andrzeja Bukowskiego, Jana Drzeżdżona oraz Ferdynanda Neureitera, lecz przecież nie wyczerpuje to kwestii dopracowania biografii już istniejących oraz napisania choćby podstawowych biogramów pozostałych osób publikujących na łamach pism. Jak dotąd najczęściej pisano o „Przyjacielu Ludu Kaszubskiego”, „Bënë ë buten” oraz kalendarzu „Vjerni Naszinc” w aspekcie ideologiczno-politycznym. Celował w tym Andrzej Bukowski, który w Regionalizmie kaszubskim z silną negatywną emocją oceniał te periodyki jako antypolskie akty wydawnicze Friedricha Lorentza, który działał z polityczno-finansowym zapleczem niemieckiego rządu lub nietrafione logistycznie i niechętnie przyjmowane przez Kaszubów pisemka o działaniu propagandowym. Wśród nowszych prac dotyczących tej tematyki na uwagę zasługują pisane z perspektywy nauk historycznych uwagi Marka Andrzejewskiego sytuujące interesujące nas wydawnictwa wśród elementów większych działań agitacyjnych strony niemieckiej, usiłującej w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku osłabić polski ruch tożsamościowy, który ujednolicał sytuację narodowościową na Pomorzu i Kaszubach. Wspomniane tutaj opracowania choć trafne od strony faktograficznej i społeczno-politycznej, nie zajmują się wprost literackim materiałem zawartym na stronach periodyków, zaś kiedy charakteryzują ich warstwę informacyjną, popadają momentami (zwłaszcza u Bukowskiego) w interpretacyjne nadużycia prowadzące ku udowodnieniu wcześniej założonej tezy ideowej.

Tymczasem od strony zagadnień socjologiczno-literackich i artystyczno-literackich warto przy „Przyjacielu Ludu Kaszubskiego” oraz „Bënë ë buten” przystanąć na dłużej i zastanowić się nad kilkoma kwestiami typu: skąd ich taka a nie inna forma zewnętrzna? Dlaczego pojawił się tego typu materiał treściowy? Skąd płynęła dla tych pisemek inspiracja? Jakie dominowały gatunki wypowiedzi? Czy istotnie periodyki te nie miały czytelników, będąc przyjmowane jako tzw. gadzinówki?

Trzymając się w tym momencie strony edytorsko-organizacyjnej należy zauważyć, że „Przyjaciel Ludu Kaszubskiego” to pisemko zaledwie czterostronicowe, o formacie brulionowym czasami tylko powiększone dodatkami z reklamami. Miało ono dwie serie. Pierwsza wychodziła od kwietnia 1928 roku do sierpnia 1929 roku. Te dwa roczniki redagował i wydawał Adolf Splitt w Kartuzach (adres redakcji: Dworcowa 3) w cyklu co dwutygodniowym. Numery pisma były w pierwszym roczniku darmowe, zaś w drugim kosztowały 15 groszy za egzemplarz. W pierwszej serii pisma publikowali przede wszystkim: Alojzy Budzisz i Jan Bilot. Zaledwie kilka opowiastek zamieścili Wojciech Ciechowski, Antosz Turowski, Marcin Pawłowski, Zygmunt Milczewski, Jakub Kowalski i M. Jakubowski, B. Pocki, Monika Mrzeżyńska i inni autorzy ukrywający się pod inicjałami J. R. lub J. M.; okazjonalnie przedrukowano również materiały etnograficzne Floriana Ceynowy. Druga seria „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” była wydawana od lipca 1936 roku do października 1938 roku. Trzy roczniki tej serii wydawane były przez Jana Glocka w Wejherowie (adres redakcji: ul. Sobieskiego 16, od numeru 2 z 1938 r. ul. Kościuszki 7) także w cyklu codwutygodniowym. Pismo w tej serii kosztowało zaledwie 5 groszy. Nie mamy danych o wysokości nakładu periodyku, można jednak zakładać, że było to około pięciuset egzemplarzy, które można było nabyć w sprzedaży bezpośredniej lub przez abonament. Pismo nie miało dużej popularności skoro w wielu numerach pojawiało się ogłoszenie o przyjmowaniu niezniszczonych egzemplarzy z powrotem do redakcji, za co płacono po kilka groszy za zwrócony numer. Publikowali w periodyku przede wszystkim Alojzy Budzisz i Jąn Sas czyli Jan Patock. W mniejszym wymiarze: Jan Glock, August Dominik (Domienik) i Augustyn Behmke (Bemka), najrzadziej Anna Szypiórówna, Fr[anciszek?] Sikora, Jan Marzeion, Aleksander Musa, Maria Orłówna, P. Struk, Walerian Draws, Anna Bistram, Marta Cieszyńska, Augustyn Magulla i Zygmunt Lietzau oraz autorzy używający inicjałów F. S., P. R., L. S., J. B. i J. S. Zarówno w jednej i w drugiej serii czasopisma pojawiają się również teksty anonimowe albo opatrzone podtytułem świadczącym, że pochodzą z opowieści ludowych. Natomiast w tych anonimowych wypowiedziach, które dotyczą historii Kaszub, autora można upatrywać we Friedrichu Lorentzu, ponieważ z kręgu osób tworzących omawiane tutaj czasopisma jedynie on mógł się poszczycić tak dużą wiedzą.

Miesięcznik „Bënë ë buten” miał swój dość krótki żywot, gdyż wyszedł zaledwie w czterech numerach, po 24 strony tekstu na wydanie, nie licząc kilku stron z reklamami. Autorami byli tutaj ci sami literaci, co w pierwszej serii „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” (Alojzy Budzisz, Jan Bilot), oprócz nich pojawili się A. Bielawski, Aleksander Labuda używający pseudonimu Smętk w lirykach Pôcérz (BB 1930, nr 3, s. 62), Wock so Grif…, Zimk, Lato, Jesëń, Zëma (BB 1930, nr 4, s. 1, s. 89, 94-95) oraz autor podpisujący się inicjałami P. W. oraz P., „Bënë ë buten” miał być bardziej ambitną propozycją wydawniczą, aniżeli „Przyjaciel Ludu Kaszubskiego”. Ponaddwudziestostronicowe numery były bogatsze w treść i zaopatrzone w ciekawszą szatę graficzną. Informacje prasowe z Kaszub, Polski, Europy i świata zamieszczone na kilku stronach pisma dawały czytelnikom nieco szerszy horyzont widzenia rzeczywistości. Redaktorem odpowiedzialnym i wydawcą periodyku był Adolf Splitt. Pismo wydawano w Kartuzach (adres redakcji: Dworcowa 3) i kosztowało 50 groszy, nakład łącznie dochodził do 3000 egzemplarzy.

Na koniec kilka słów o „Vjernim Naszincu”, osiemdziesięciostronicowym kalendarzu na rok 1930, zawierającym strony z informacjami astronomicznymi, danymi o świętach religijnych, terminach jarmarków oraz wybranymi z wcześniejszych numerów „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” oraz niepublikowanymi wcześniej artykułami historycznymi, prozą i poezją. Kalendarz wydał Adolf Splitt w Kartuzach w swej drukarni. „Vjerni Naszinc” mógł się podobać od strony edytorskiej, a i materiał tekstowy dobrany został atrakcyjnie. Opublikowano tutaj wiersz Leona Heykego Svjat kaszëbskji (s. 33), opowiadania Budzisza Zemjo kaszëbskô (s. 34-38), Lifringa svjinji (s. 44-59), Bilota Wo svjętim Bonjifacim (s. 39-40), Na purtôkovëch drogach (s. 60-65) oraz artykuliki historyczne, legendy, podania i opowiastki nie poświadczone autorstwem (np. Łebskji koscół, s. 40-41 lub Zaklęti ząmk na żarnovskjim ząmkovjiszczu, s. 77). Pojawił się również artykuł sławiący regionalistyczną działalność Floriana Ceynowy (s. 70-71).

 

Zawartość literacka czasopism

Materiał tekstowy „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” nie jest szczególnie zróżnicowany tematycznie. W pierwszej serii brak informacji politycznych, ekonomicznych czy społecznych. Pojawią się one dopiero w drugiej serii i to tylko na pierwszej stronie, podawane w neutralny sposób, bez zaznaczania sympatii lub dezaprobaty dla opisywanego faktu. Notatki prasowe są krótkie, czysto informacyjne, dotyczą tak wydarzeń europejskich, jak i polskich czy pomorskich. Sporadycznie w „Przyjacielu Ludu Kaszubskiego” pojawiały się także poezje ludowe w postaci pieśni, dumek i humoresek. Ich forma jednoznacznie świadczy o zakorzenieniu w tradycji wiejskiej, są nieskomplikowane w metrum i rymach, dotyczą miłości, egzystencjalnej doli, codziennych radości i smutków. Najczęściej autorami są tutaj Alojzy Budzisz i Jan Bilot; czasami publikowane były również wiersze bez zaznaczonego autorstwa.

Najczęściej w omawianych periodykach pojawiają się pisane po kaszubsku opowiastki, anegdoty, żarty i zagadki. Za najbardziej ambitne w swej postaci gatunkowej stylistycznej mogą tutaj uchodzić propozycje Alojzego Budzisza, Jana Bilota oraz Jana Patocka. Nie ma tutaj większej potrzeby charakteryzować twórczość epicką pierwszego z nich, ponieważ trafnie opisał ją w swych artykułach Jan Drzeżdżon. Wspomnijmy tylko, że na łamach „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” pojawiły się szczególnie ważne humoreski Budzisza typu Jak Kuląmbószóv Krësztof tę Amerikę vëkrił (PLK 1928, nr 13, s. 1-4; nr 14, s. 1-2), Żelezôk przed sądę (PLK 1929, nr 13, s. 1-3; nr 14, s. 2-3) czy opowiadania opisowe Zemja kaszëbskô (PLK 1928, nr 17, s. 1-3) lub Kaszëbskji porénk majovi (PLK 1928, nr 6, s. 3-4). Warto natomiast zauważyć, że proza Bilota i Patocka leży w tym samym kręgu zainteresowań tematycznych co pisarstwo Budzisza, co tworzy specyficzny rodzaj podgrupy autorów północno-kaszubskich. Można zatem wyszczególnić na łamach „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” opowiadania ludowe, czasami podawane w kilku częściach/odcinkach, które były inspirowane folklorystycznymi podaniami i legendami (Jan Bilot Jak król złoto vëkrił, PLK 1929, nr 9, s. 1-2 albo Wo smoku, co żił nad żarnovskjim jezorę, PLK 1929, nr 15, s. 1-2; Jan Patock, Straszôk v Czarnovskjim młinje, PLK 1937, nr 10, s. 2 albo Jak so stôł ze żołnjérza król a z króla pasturz, PLK 1938, nr 11, s. 2; nr 12, s. 2; nr 13, s. 2), dotyczą zachowań i obrazują obyczajowość kaszubską (J. Bilot, Wo Kaszëbje, co djôbła woszukôł, PLK 1929, nr 10, s. 1-2; J. Patock, Rogji, PLK 1937, nr 9, s. 3) czy wreszcie przedstawiają przygody kaszubskich bohaterów szukających życiowego szczęścia w szerokim świecie (J. Bilot V Légji Cëzozemskji, PLK 1929, nr 7, s. 1-4; nr 8, s. 1-2). Niekiedy małe formy literackie tworzą krótkie mini cykle, jak w przypadku Jana Patocka (Pąn Jezus ë żid, Pąn Jezus ë sv. Pjotr na noclegu oraz Pąn Jezus ë sv. Jąn, PLK 1937, nr 17, s. 3-4).

W czterech numerach „Bënë ë buten” zauważyć można podobną tendencję formalną i tematyczną jak w „Przyjacielu Ludu Kaszubskiego”. Z większych i ciekawszych form literackich na wyróżnienie zasługuje opowiadanie Alojzego Budzisza o Nitce, facecjoniście i żartownisiu kaszubskim (Szlachcëca Njitkji słavetné dobëcé bjitvë szlachetné, BB 1930, nr 1, s. 11-20) lub napisane w stonowanej stylistyce opowiadanie Zeloné Svjątkji (BB 1930, nr 3, s. 58-61). Jan Bilot z kolei opublikował w „Bënë ë buten” ciekawe, objęte melancholijną aurą opowiadanie Spravjedlëvosc, chtërné nje bëło (BB 1930, nr 2, s. 28-31) i romansową, naznaczoną wyrokami losu historię miłosną pt. Dvje dësze, a jeden człovjek (BB 1930, nr 3, s. 67-71). W periodyku tym pojawiają się również bezimienne artykuły historyczne o wspólnym tytule Z przeszłoscë Kaszub, np. Kartëskji klôsztór (BB 1930, nr 1, s. 2-5) czy Puckji proces czarovnjiczi z roku 1600 (BB 1930, nr 2, s. 26-27) czy notatki dotyczące losów Kaszubów za oceanem (Kaszëbji v Americe, BB 1930, nr 2, s. 38-39). Z ciekawszych literacko form pojawiły się również quasi naturalistyczne opowiastki Zajc (BB 1930, nr 3, s. 78-80) oraz Sarna (BB 1930, nr 4, s. 106) autorstwa literata podpisującego się inicjałami P. W., w których próbuje się wniknąć w sposób postrzegania świata przez zwierzęta.

W oryginalnych narracjach autorów „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” i „Bënë ë buten” dominuje nade wszystko prezentacja świata doświadczanego z perspektywy człowieka kultury wiejskiej, który konfrontuje się z problemami codzienności, kłopotami materialnymi, relacjami międzyludzkimi i sferą uczuciową. Nie jest to jakiś szczególnie skomplikowany świat, który miałby wywoływać egzystencjalne poczucie dyskomfortu, a raczej rzeczywistość dobrze już oswojona, która choć zaskakuje i narzuca zadania do wypełnienia, w generalnym rozrachunku zostaje opanowana. W istocie bowiem nie ma konieczności, aby z nią walczyć czy przekształcać, a jedynie raczej docenić i nauczyć się z nią współdziałać. Nie jest przecież ona czymś obcym, to najbliższe otoczenie, do którego się ma jednoznacznie pozytywny emocjonalnie stosunek.

Świat przedstawiany w opowiadaniach Budzisza, Bilota i Patocka naznaczony jest miłością do najbliższej ziemi i okolicy, jego opis wyraża podziw dla natury, szacunek wobec ludzi, choć w swej charakterystyce nie unika elementów surowości egzystencji, ograniczeń ludzkich w głupocie czy chciwości. Znaczącą cechą jest to, że miejsca opisane w utworach można odnaleźć na rzeczywistej mapie przedwojennych (a i dzisiejszych) Kaszub, choć podlegają one ustawicznemu procesowi literackiego przekształcania w uniwersalne znaki przestrzeni bezpieczeństwa i swojskości. Właśnie kategoria swojskości, tak ważna dla każdej tradycji ludowej, prowadzi w kierunku mitu ziemi rodzinnej, na której nie tylko urodzili się bohaterowie poszczególnych opowiadań, ale i po której stąpał Jezus czy przejawiają się siły nieba i piekła. Opowiadania często przenoszą czytelnika w początkowych frazach utworu do jakiejś zamierzchłej przeszłości, aby potem po zaprezentowaniu fabuły, zakończyć ją wtrętem o współczesności, która co prawda jest efektem dawnych, mitycznych aktów kreacji Boga lub natury, lecz teraz jest już słabym odbiciem dawnych mocy. Poza tą generalną cechą utworów literatury publikowanej na łamach przywoływanych tutaj czasopism stałymi elementami formalnymi są tematy i figury literackie typu: „z chłopa król”, ukarany bogacz czy antropomorfizowane elementy świat natury.

Z mniej ambitnych autorów „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” warto wspomnieć o emerytowanym nauczycielu w Wejherowie Janie Glocku, który w periodyku przygotowywał krótką notatkę historyczną dotyczące Kaszub (Założenie klôsztoru v Olivje, PLK 1938, nr 6, s. 2), napisaną z dobrą wiedzą historyczną, podaną w odpowiedni sposób dla przeciętnego czytelnika czasopisma. Glock – ze względu na cel uczynienia pisma bardziej popularnym i ze względu na własną konfesję przygotował również kilka artykułów o katolickim życiu religijnym (Lourdes v Francji, miasto łaskji Nôsvjętszé Marji Pannë, PLK 1937, nr 16, s. 2-3; Historja cëdovného wobrazu Matkji Boskji na Jasni Górze v Częstochovje, PLK 1937, nr 14, s. 2 oraz PLK 1937, nr 15, s. 2; Loretto v Italji, mjasto pjelgrzimek do Matkji Boskji, PLK 1937, nr 17, s. 2; Cëdovnô figura dzecątka Jezus v Rzëmje, PLK 1937, nr 19, s. 2-3). Trzecią wreszcie sferą, którą eksploatował Glock była poetyka ludowej bajki jak w utworze Jak chłop djôbła woszukôł (PLK 1936, nr 7, s. 2-3).

Pozostali wymienieni autorzy „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” spełniają się pisarsko pomiędzy konwencją bajki ludowej a moralistyczną opowiastką. Tak właśnie jest u Augusta Dominika (Domienika), którego utwory Kovôl ë krôvc oraz Kjij mô dva kóńce (PLK 1936, nr 11, s. 2) to niewielkich rozmiarów opowiastki ludyczno-dydaktyczne zaś Latarnja, to jesz nje je vjid (PLK 1937, nr 9, s. 2) to historia związana z realiami życia codziennego i pracą zarobkową, mająca swój wymiar reprezentacji norm i zasad społecznych. Także i August Behmke (Bemke) w bajkowej humoresce Jak Beza djabła wëstrasził (PLK 1937, nr 4, s. 2), Jan Marzeion w fantastyczno-ludowym skeczu Djôbeł ji szevc (PLK 1937, nr 9, s. 2) czy Jak Filip Perda zaszed do pjekła (PLK 1937, nr 10, s. 2) kierowali się ku niewybrednemu humorowi, czarno-białemu schematowi postaci, specyficznie przywoływanym, dawnym czasem wydarzeń i dydaktycznej poincie. W innym jednak miejscu Anna Szczypiórówna w historyjce Chitri parobk (PLK 1937, nr 9, s. 2) albo w opowiastce Vëbildovąni graf (PLK 1937, nr 16, s. 3-4) lub też Franciszek Sikora w obyczajowym obrazku o chytrości żydowskiej Zvróconi kapitôł (PLK 1937, nr 9, s. 3) czy wreszcie Aleksander Musa w opowieści Dzôd Zôcérka fundatorem koscoła na zemji kaszëbskji (PLK 1938, nr 12, s. 3; nr 13, s. 3; nr 14, s. 3) ukazywali, że warto zachować w sobie poczucie ładu, obowiązku, zwyczaju i religii przodków. To właśnie owe kulturowe uniwersalia powodują, że natura wyłaniająca się z tych małych narracji nawet w swej ciągłej przemianie działa według nadrzędnego porządku, zaś czyny ludzi są słusznie nagradzane lub karane. Z owej prozy wynika również, że to na Kaszubach właśnie istnieje tak bliski związek między prawami naturalnymi a życiem prostego, wiejskiego człowieka.

 

Kaszubskie „gadzinówki”?

Nazwanie czasopisma mianem gadzinówki to bardzo dosadne i właściwie niweczące jego wartość literacką określenie. Periodyk naznaczony takim deprecjonującym terminem rozumiany jest jako organ prasowy zaborcy czy okupanta, wysługujący się obcym mocodawcom, wyrażający kłamstwa i propagandę. Jeśli pojawia się w gadzinówkach literatura piękna, jest ona używana do doraźnych ideologiczno-politycznych celów, tracąc swoją artystyczną wartość. Czy rzeczywiście „Przyjaciel Ludu Kaszubskiego” oraz „Bënë ë buten” wyrażają tego typu wspomniane przed chwilą cele? Czy są tak jednoznacznie nasycone zideologizowanym, zinstrumentalizowanym tekstem? Otóż wydaje się, że nie…

Podstawowy cel pierwszego z periodyków został określony w inicjalnym numerze, w słowach kierowanych do „Kochanych Kaszubów”, a podpisanych przez Przyjaciela Ludu Kaszubskiego, który „pozdrôvjaję Vaju serdeczno ë mąm nôdzeję, że bë Va vjedno przëjęła jak mjiłégo gosca” (PLK 1928, nr 1, s. 1). Czytamy zatem w tekście powitalnym:

 

Pjerszi rôz jô przëszed do Vaju ë proszę, żebë Va mje mjiło przëjęła. Jô nje chcę Vama povjedzec wo politëce, bo wo nji Va ju dosc czëtôta v gazetach ë dzennjikach, anji wo rzeczach, chtërnë sę dzałë v dalekim svjece, bo storé przisłovjé povjôdô, że doma nôlepji. (PLK 1928, nr 1, s. 1)

 

Pojawia się więc deklaracja zachowania dystansu w stosunku do polityki, co oczywiście jeszcze nie znaczy, że pismo będzie realizować taki postulat. W przypadku jednak naszego czasopisma w żadnym z numerów nie odnajdziemy artykułu czy opowiadania, które miałoby wprost sięgać do ówczesnej problematyki politycznej w sensie zajmowania jakiegoś stanowiska, przekonywania do racji, krytyki czy instruowania w zakresie postaw obywatelskich. Raz jeszcze trzeba tutaj podkreślić, że w pierwszej serii „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” nie było żadnych informacji z kraju czy ze świata, zaś pojawiające się tego typu notki w serii drugiej nie zawierają jakiegoś kultu dla niemieckości. Co więcej, w numerach z końca lat trzydziestych periodyk ten skrzętnie odnotowuje wydarzenia i święta państwowe, bez choćby jednego krytycznego o nich słowa. (np. W drugą Rocznicę Zgonu Marszałka Piłsudskiego, PLK 1937, nr 8, s. 1 albo Piękna uroczystość ofiarowania sztandaru i karabinów maszynowych w Wejherowie, PLK 1937, nr 19, s. 1). Jeśli można dostrzec jakąś tendencję w doborze materiałów pisma, które wywołują niepokój ze względu na ówczesną sytuację społeczno-ideologiczną, to byłaby nią nuta antyżydowska w krotochwilnej opowiastce Jana Marzeiona Sztudencë woszukalë żëda (PLK 1938, nr 4, s. 4), pseudohistorycznej anegdocie Augustyna Bemki Czemu żid nje jé svjinjèho mjęsa (PLK 1938, nr 6, s. 4) czy humorystyczno-obyczajowej powiastce Augustyna Magulli Jak stóri Józef żëda woszukôł (PLK 1938, nr 13, s. 5). Takich antyżydowskich głosów byłoby i więcej, choć wydaje się, że wynikają one bardziej ze stereotypu narodowościowego obecnego w kaszubskiej kulturze ludowej, aniżeli z celowej akcji antysemickiej.

Zamiast zatem programu politycznego czy reagowania na aktualną rzeczywistość redaktor odpowiedzialny „Przyjaciel Ludu Kaszubskiego” zaznacza swoją niechęć do zmieniającego się świata zewnętrznego, wszystkiego co pozakaszubskie i obce, zaś akceptuje to, co swojskie i rodzime. Z jednej strony jest to jednoznacznie wyrażony wybór tematyczny dla czasopisma, z drugiej jednak swoisty gest zwrotu do upodobań adresata czasopisma, swoiste trafienie w miłość własną Kaszubów, którzy chcą czytać historie o nich samych i o ich najbliższej okolicy. Jak dopowiada się we wstępie do czasopisma:

 

A tak jô chcę Vama povjedzec wo pjęknim kraju, v chtërnim Va mjeszkota, wo jego rzékach ë jezorach, lasach, górach ë zamkovjiszczach, mjastach, vsach, klôsztorach ë koscołach, wo rzeczach, co sę stałë na Kaszëbach v dôvnëch czasach, wo słôvnëch ksążętach, chtërnë tu rządzëlë przed vjele latami, a jô sądzę, że Vama sę wupodobô, co jô będę povjôdôł. (PLK 1928, nr 1, s. 1)

 

Głównym tematem artykułów prasowego tytułu staje się zatem umiłowanie kraju rodzinnego, zainteresowanie jego historią, obyczajami i ludźmi, co ma w zamierzeniu animatorów pisma przynieść czytelniczą przyjemność. Projektodawca periodyku nie chce kierować swoich wypowiedzi do odbiorców z poczuciem intelektualnej czy stylistycznej dominacji. Szuka się tutaj raczej możliwości współpracy nie zaś pouczania. We wstępie czytamy nawet o pragnieniu swoistego współtworzenia periodyku:

 

Gvësno ten abo ten z Vaju téż co vjé wo takjich rzeczach ë znaje podanja ë povjôstkji, co stôri lëdze mu rozpovjôdalë, njech won to napjisze ë posle do redakcëjé […] a wona vjedno bądze przijmovała barzo chętnje takjé pjisma. (PLK 1928, nr 1, s. 1)

 

Ów zwrot do czytelników będzie się pojawiał na łamach „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” wielokrotnie, a to poprzez osobne notki redaktorskie, a to poprzez ogłaszanie konkursów na najciekawsze opowiadania kaszubskie, za które przewidywano nagrody pieniężne (patrz: PLK 1928, nr 3, s. 4; 1936, nr 10, s. 4; 1937, nr 9, s. 4). Właśnie z tego typu wyławiania talentów literackich brał się publikowany materiał w poszczególnych numerach pisma. Gdyby nie tego typu akcje, być może nie rozwinąłby się talent pisarski Budzisza czy Bilota, którzy początkowo nadsyłali swoje utwory właśnie na owe konkursy. Czy w myśl enuncjacji dotyczących „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” wysuwanych przez dawnych badaczy, mielibyśmy nazywać wspomnianych autorów kolaborantami i zdrajcami sprawy polskiej, wysługującym się Niemcom i ich propagandowym zamierzeniom, którzy wreszcie przeciągają Kaszubów na stronę narodowego socjalizmu brunatnych koszul?

W przedwojennym jeszcze zacietrzewieniu i atmosferze podejrzeń Marian Wojnowski w swym artykule pisze o periodyku:

 

Przedsięwzięcie to, reklamujące w narzeczu kaszubskim zdobycze kultury niemieckiej i jej rzekome dobrodziejstwa dla Kaszubów, upadło jako zupełnie obce nastrojom polskiej ludności Kaszub. […]

Po kilkuletniej przerwie Lorentz uaktywnił się ponownie obecnie, posługując się starymi, a nam aż nadto dobrze znanymi metodami. […] Poważną pozycję zajmują w piśmie drukowane w narzeczu dzieje Kaszub, poza tym pismo wypełniają opowiadania i legendy kaszubskie. Tekst gwarowy poprzedza jedna strona drukowana w języku polskim literackim nic nie mówiącymi wiadomościami kronikarskimi. Nowy „Przyjaciel Ludu Kaszubskiego” nie ujawnił dotychczas właściwych swoich tendencyj, lecz można przewidzieć jego kierunek. Będzie on – nie wchodzimy w to, jakimi metodami – na pewno podważał wartości kultury polskiej w oczach czytelników i będzie kopał przepaść między Kaszubami a Narodem Polskim.

 

W podobnym duchu na „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” niechętnie reagowali dotychczasowi autorzy „Gryfa”. W jednym z numerów z początku lat trzydziestych przeczytamy bezimienny artykuł pt. Z Kaszub i o Kaszubach, w którym pojawiły się oskarżenia względem Lorentza, który: „wyzyskuje swoje wiadomości celem szkodzenia Kaszubom i całej Polsce”. Także autorzy związani z czasopismem „Zrzesz Kaszëbskô” nie byli zachwyceni inicjatywą Lorentza, choć doceniali formę językową publikowanych w „Przyjacielu Ludu Kaszubskiego” materiałów. „Gazeta Gdańska” zupełnie nie pozostawiała wątpliwości, że periodyk ten ma wysoce szkodliwy wpływ dla spraw polskich i kaszubskich: „Wymienione piśmidło o lichej formie, ukazujące się 2 razy miesięcznie, redagowane jest naszą gwarą kaszubską na niemiecki ład kombinowaną i to tak niesłychanie dziwacznie, iż ręczę, że Kaszuba na pewno daleko prędzej nauczy się po chińsku, aniżeli tej nieudolnej kombinacji”. Podobne wypowiedzi pojawiały się w „Gazecie Kartuskiej” w 1928 roku, co zaznacza wzmianka w „Przyjacielu Ludu Kaszubskiego”.

W 2012 roku żyjemy w odmiennej sytuacji kulturowej i politycznej, aniżeli ta, w której działały wymienione powyżej pomorskie czasopisma. W realiach lat XXI wieku, niemal siedemdziesiąt lat po II wojnie światowej, nie ma potrzeby reagowania w tak ideologiczny sposób na „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” czy „Bënë ë buten”, aby nazywać je gadzinówkami. Zresztą już wcześniej bronili czasopism Jan Drzeżdżon i Ferdynand Neureiter, podkreślając ich walory literackie, mniej zaś zależności ekonomiczne ze strony niemieckich firm i banków. Bo choć nie ulega wątpliwości, że omawiane tutaj przykłady prasy były finansowane przez niemiecki kapitał oraz inspirowane przez niemieckiego badacza kaszubszczyzny, to nie stały się jednak agitacyjną tubą, przez którą nawoływano do podległości wobec niemieckiej racji państwowej lub ideologicznej. Jeśli już dopatrywać się jakiejś proniemieckości w tych pismach, to może w opisie opery w Sopocie, która zbudowana przez Niemców miała narodowo-niemiecki repertuar (Òpera lesnô v Sopoce, PLK 1928, nr 7, s. 3) lub we wiadomościach zawartych w „Bënë ë buten”, gdzie odnajdziemy notatki z opisami przykładów cywilizacyjnego poziomu Niemiec w budowie okrętów (Valka wo „modrą wstążkę morską”, BB 1930, nr 1, s. 22-23) lub transportu powietrznego sterowców (BB 1930, nr 2, s. 50), zaś obok tego typu doniesień pojawiały się wieści z Polski lub Kaszub, które ukazywały katastrofy, pożary lub inne drastyczne szczegóły życia społecznego. Czy jednak takie zestawienia wiadomości prasowych miałby świadczyć o wrogim wobec Polski działaniu propagandowym hitlerowskich Niemiec wypowiadających się w kaszubskich czasopismach można w zasadny sposób wątpić.

„Przyjaciel Ludu Kaszubskiego” oraz „Bënë ë buten” mogły natomiast się zmienić w swym profilu treściowym i ideologicznym, gdyby działały dłużej, z rodzajem konsekwentnego programu politycznego. Periodyki te bowiem projektowane były przez propagandzistów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Prus oraz niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych jako metoda osłabiania polskiej dominacji na Pomorzu Gdańskim. W niemieckich pismach urzędowych jednoznacznie jest o tym mowa:

 

Uważałbym za rzecz szczególnie godną pożałowania, gdyby miesięcznik ten [„Bënë ë buten” – przyp. D. K.], którego blisko 3000 egzemplarzy rozprowadzono na Pomorzu Gdańskim, po tak krótkim czasie znowu zniknął. Pozwolę sobie odesłać do mojego wcześniejszego raportu, w którym wielokrotnie kładłem nacisk na to, że mamy poważny interes polityczny w popieraniu ruchu kaszubskiego, który dąży do utrzymania własnej, odrębnej od polskiej, narodowości i próbuje przeciwdziałać w rozpływaniu się jej w narodowości polskiej.

 

W innej zaś notatce niemieckiego urzędu czytamy:

 

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zawsze doceniało znaczenie kwestii kaszubskiej. Fakt, że jeśli w północnej części nadwiślańskiego „korytarza” nie mieszkają Niemcy i nie zasiedlają jej Polacy, lecz inny słowiański lud, to ma to naturalnie również znaczenie dla kwestii korytarzowej: mianowicie czynnik ten stanie się dla nas tym korzystniejszy, im bardziej ludność kaszubska zachowa swą odrębność wobec naturalnych i urojonych roszczeń ze strony Polaków. […]

Ukazujący się od 1 kwietnia 1928 roku „Przyjaciel Ludu Kaszubskiego” był utrzymywany przez Wydział Prasowy i „Concordię” (burmistrz Winkler). Później, z uwagi na brak pieniędzy, musiały te zapomogi odpaść. Czasopismo to ukazywało się następnie od wiosny 1930 r. jako miesięcznik pod tytułem „Bënë ë buten”, co prawda utrzymywane tylko przejściowymi subwencjami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy i pruskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

 

Z zacytowanych i innych jeszcze źródeł wynika niezbicie, iż niemieckie czynniki polityczne patronowały omawianym tutaj periodykom kaszubskim i pokrywały koszty związane z ich utrzymaniem, co zresztą wiadome było Polakom. Finansowanie nie było wszakże konsekwentne z dwóch powodów. Po pierwsze strona niemiecka obawiała się, że przy dużych nakładach ekonomicznych i wielu akcjach propagandowych, środowisko polskie rozpocznie zdecydowane działania demaskatorskie. Po drugie zaś Niemcy nie chcieli dopuścić do powstania w ich własnych strefach wpływów kolejnej mniejszości narodowej, której istnienie by posłużyło przeciwnikom idei jednowładztwa germańskiego na Pomorzu. Rezultatem wahań polityki niemieckich decydentów było to, że „Przyjaciel Ludu Kaszubskiego” oraz „Bënë ë buten” istniały krótko, tylko tyle, ile trwało finansowanie ze środków niemieckich. Sami Kaszubi wiedząc o podłożu ekonomicznym tych pism, z nieufnością przyjmowali periodyk.

Jeśli czasopisma te miałyby być gadzinówkami ideologicznymi to w dalekosiężnej chyba perspektywie, gdyż w sensie explicite wyrażonych treści to się jednak nie dokonało. Jeśli natomiast samo finansowanie pisma ze środowiska obcego, wrogiego państwa będzie dla nas wystarczającym powodem zaliczenia go do gadzinówek, wówczas dwa kaszubskie tytuły istotnie będą do tego typu wydawnictw się zaliczać. Pewnym rozwiązaniem na określenie tych periodyków było stosowanie przez Andrzeja Bukowskiego terminu kaszubska „gadzinówka” z cudzysłowem, gdyż mimo jego nadwrażliwości na kwestię niemiecką na Pomorzu, wyczuwał, że czasopism tych nie można zupełnie ignorować.

 

W dzisiejszym rozumieniu „Przyjaciela Ludu Kaszubskiego” oraz „Bënë ë buten” warto o nich myśleć jako wartościowym źródle tradycji literackiej Kaszub z tak istotnymi twórcami, jak Alojzy Budzisz, Jan Bilot oraz Jan Patock. Pomniejsi autorzy periodyków, choć nie stworzyli artystycznie dojrzałych utworów, reprezentują żywotną tradycję ludową, co także jest walorem tej twórczości. Swojskość i rodzimość jako główne wartości ideowe utworów w czasopismach powstających pod opieką Friedricha Lorentza nie okazały się niczym obcym wobec kaszubskości, a i polskości nie zaszkodziły. Należy zatem nie zapominać o historycznych uwarunkowaniach towarzyszących powstawaniu czasopism kaszubskich w dwudziestoleciu międzywojennym, należy jednak pamiętać i o tym, że literatura kaszubska zawarta w tych dwóch międzywojennych czasopismach okazała się wolna od ideologicznego piętna i pragmatyczno-politycznej służalczości.

 

 

Dziękujemy Danielowi Kalinowskiemu za udostępnienie tego artykułu. Jego pełna wersja, wraz z przypisami, wydrukowana została w „Nasze Pomorze” 2012, nr 14, Bytów 2013, s. 191-204.