autor: Katarzyna Knopik, 05 lutego 2012, 12:29
Od kilkunastu dni w środowisku kaszubskim toczy się zacięta dyskusja o nas samych – o tożsamości, wartościach, poglądach, regionalnej świadomości. Po jednej stronie stoi Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, z drugiej – działacze nowo powstałej organizacji Kaszëbskô Jednota. A “zwykli” Kaszubi zaczynają zastanawiać się, o co w tym wszystkich chodzi.
Gdy zajrzałam na stronę internetową Stowarzyszenia Kaszëbskô Jednota pierwsze, na co zwróciłam uwagę, były słowa: „Kaszëbsczim jesmë lëdã, Nim wiedno chcemë bëc; Niech ten sã pôli wstëdã, Chto ò tim nie chce czëc!”. Dla mnie to motto autorstwa Aleksandra Labudy jest bardzo ważne, w pewnym sensie wyznacza moje działania, prowadzi przez życie. Dlatego też już przed wieloma miesiącami umieściłam je jako myśl przewodnią mojego bloga.
Czytam dalej stronę kaszebsko.com i okazuje się, że wiele zawartych tam stwierdzeń jest mi bliskich. Dla mnie też ważny jest: rozwój świadomości narodowej, obywatelskiej i kulturowej Kaszubów oraz ochrona ich języka i tradycji, a także działalność naukowa, oświatowa i na rzecz mniejszości narodowych, etnicznych oraz społeczności posługujących się językiem regionalnym, wspomagająca rozwój wspólnot i społeczności lokalnych, z zakresu upowszechniania kultury fizycznej i sportu, ochrony dziedzictwa przyrodniczego oraz występowanie na rzecz integracji europejskiej i rozwijania kontaktów oraz współpracy między społeczeństwami.
Czy naprawdę tak dalekie jest to od działalności podejmowanej przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie? Przecież wśród celów ZKP znajdziemy m.in. takie: rozwijanie kaszubsko-pomorskiej myśli społecznej i politycznej; kultywowanie i rozwijanie specyfiki kulturowej całego Pomorza; szerzenie w społeczeństwie (szczególnie wśród młodzieży) znajomości tradycji kaszubsko-pomorskich.
W środowisku działaczy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego najwięcej oburzenia wywołuje fakt, że Stowarzyszenie Kaszëbskô Jednota mówi o tym, że Kaszubi powinni zostać uznani za mniejszość etniczną. W tej chwili w “Ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym” wymienione są 4 mniejszości etniczne zamieszkujące w Polsce: Karaimi, Romowie, Łemkowie, Tatarzy. Kaszubów jako grupy, jako wspólnoty nie ma tam wcale – w przepisach prawa funkcjonuje pojęcie “języka regionalnego – języka kaszubskiego”. I my, Kaszubi, cieszymy się, że chociaż takie stwierdzenie tam się znalazło. Dla Kaszubów ważne jest, że państwo polskie ma obowiązek chronić nasz kaszubski język. Korzystamy z tego otrzymując dodatkową subwencję oświatową na nauczanie języka kaszubskiego czy wykorzystując dotacje z budżetu państwa na ochronę i rozwój języka regionalnego. Czy jednak pewnym ograniczeniem nie jest, że nie możemy w ten sposób chronić naszej kultury, historii, tradycji? Bo nie możemy – jesteśmy społecznością posługującą się językiem regionalnym, a nie mniejszością kaszubską.
Na moją kaszubską tożsamość składa się wiele elementów. Jest to kaszubska kultura, obyczaje, tradycje, symbole, poczucie identyfikacji z innymi Kaszubami. Jest to również język kaszubski, chociaż nie odgrywa on dla mnie pierwszorzędnej roli. Czy fakt, że w ustawie określa się nas jako “społeczność posługującą się językiem regionalnym” oznacza, że wszystkie te elementy nie mają znaczenia? Że aby być Kaszubą, trzeba znać język kaszubski? A co, jeśli ktoś w tym języku nie mówi? Nie jest Kaszubą? Moim zdaniem, zgodnie z obowiązującymi zapisami w ustawie, tak właśnie należałoby to interpretować.
Przypominam sobie spis powszechny, do udziału w którym jako działacze Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego bardzo zachęcaliśmy. Zwracaliśmy uwagę na dwa pytania, które pokazać miały naszą kaszubską tożsamość. Jednym z nich było to, gdzie pytano o język, jakim posługujemy się w kontaktach domowych – pisaliśmy, że mówimy po kaszubsku. Ale w punkcie 14b pytano nas też o to, czy odczuwamy przynależność do innego narodu lub wspólnoty etnicznej? A my odpowiadaliśmy: tak, czuję przynależność do wspólnoty kaszubskiej. Dzisiaj okazuje się, że to pytanie nie ma właściwie żadnego znaczenia. Bo co się stanie, gdy większość Kaszubów odpowie: owszem, Kaszubą się czuję, ale języka kaszubskiego nie używam? Nie będzie miało to dla nas żadnych skutków, chociażby w przypadku postawienia kaszubskojęzycznych tablic wjazdowych. I za chwilę, gdy w marcu ogłoszone zostaną wyniki spisu powszechnego może okazać się, że wspólnota etniczna Kaszubów jest, tylko nie mówi w języku kaszubskim. Czyli według przepisów prawa nie istnieje – bo tam przecież jedynym wyznacznikiem naszej tożsamości jest właśnie język kaszubski. Więc jeśli ktoś nie mówi w języku kaszubskim – nie jest Kaszubą?
Ale czy istnieje język bez ludzi? I czy naszą jako Kaszubów regionalną identyfikację wyznacza tylko znajomość języka kaszubskiego? Mniejszość etniczna to dla mnie też kultura, tradycje, historia, obyczaje, nie tylko język. A dzisiaj w szkołach trudno jest uczyć kultury czy historii kaszubskiej, bo państwo polskie wspiera przecież jedynie język kaszubski, nic innego.
Boimy się, że język kaszubski zaginie i cieszymy się, że państwo polskie ma obowiązek chronić i wspierać znajomość języka kaszubskiego. A nasza kultura? A obyczaje? A tradycje? Nie są zagrożone wyginięciem i są w doskonałej kondycji? Nie trzeba ich wspierać?
Jeszcze niedawno w spisie powszechnym deklarowaliśmy: Jo! Jem Kaszëbą! Ja też czuję się Kaszubką. I chcę jak najpełniej chronić to, co odróżnia moją regionalną wspólnotę od innych. Dlatego trudno jest mi zrozumieć, że Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie obawia się dyskusji o naszej kaszubskiej tożsamości. Czy nie chodzi nam wszystkim o to samo? By nasz język, kultura, tradycje były chronione, by mogły się rozwijać?
Kim są Kaszubi? Myślę, że warto o tym rozmawiać. I cieszę się, że Stowarzyszenie Kaszëbskô Jednota tę dyskusję rozpoczęło.
źródło: kasiaknopik.blog.onet.pl/Kim-sa-Kaszubi,2,ID450908071,n