Daniel Kalinowski Klucz czy wytrych? (Artur Jablonsczi, Namerkôny)
Wreszcie coś ambitniejszego? Takie pojawia się westchnienie u czytelnika, który bierze do ręki wydaną na wiosnę 2013 roku przez oficynę Region książkę Artura Jabłońskiego Namerkôny. To w końcu 185 stron druku, prosta ale trafna graficznie okładka, profesjonalne akcje promocyjne, wreszcie bardzo dobrze znany animator kultury kaszubskiej i jednocześnie autor. Od dłuższego czasu nie było w kaszubskojęzycznej literaturze większej linearnie powieści, nie było propozycji, która miałaby szersze dążenia artystyczne i nie poprzestawała na chęci adaptowania jakiejś techniki pisania (np. kryminał lub science fiction) lub na kolejnym snuciu historii rodzinnych. Teraz wydaje się, że przyszedł moment zmiany, bo oto powieść Jabłońskiego ma konsekwentny i fikcyjno-środowiskowy pomysł narracyjny, dopracowany zestaw bohaterów literackich, nawet stylizację na belocką odmianę języka kaszubskiego. Poza tym Namerkôny jest utworem atrakcyjnym ze względu na zawartą w nim prawdę obyczajową, niektóre (lecz nie wszystkie) aspekty instancji opowiadacza, nawet ciekawą formę fabularną (np. maile korespondencji internetowej)… Czyżby więc pojawiło się dla literatury kaszubskiej dzieło przełomowe, powieść otwierająca nowe przestrzenie eksploracji artystycznej? Odpowiedź nie jest tutaj łatwa…
Najważniejszą kwestią, jaką należałoby na wstępie całościowej interpretacji utworu Jabłońskiego określić, jest jego status stylistyczno-genologiczny. To bowiem niezwykle ważna sprawa czy powieść tę analizować jako autobiografię z elementami fikcji czy jako dzieło fikcjonalne z elementami autobiografii. W pierwszym przypadku będziemy dopatrywać się w narracji czynników prywatnych po stronie autora, odszukiwać rzeczywistych ludzi będących pierwowzorami dla postaci z Namerkônego, analizować na ile opisane wydarzenia mają swoje zakorzenienie w świecie zewnętrznym czy historycznym Kaszub (np. praca głównego bohatera powieści w kaszubskim periodyku lub radiu). W drugim przypadku analizie będzie poddawana struktura świata przedstawionego w powieści (koncepcja czasu, wizja przestrzeni, typ narratora i narracji, rodzaj postaci). W tym typie analizy ważniejsza będzie artystyczna pomysłowość autora, nie zaś jego egzystencjalna czy historyczna prawdomówność.
Te wydawałoby się teoretycznoliterackie kwestie, mają swoje konsekwencje w czytelniczych konkretyzacjach utworu. Kim bowiem w istocie jest tytułowy Namerkôny? Czy jest to Amandus vel Artur Jabłoński, jeden z liderów organizacji społecznej Kaszëbskô Jednota, nie tak dawny prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, polityk, samorządowiec, animator, osoba z egzystencjalnymi zawirowaniami rodzinnymi i człowiek z określonymi nastawieniami w stosunku do świata i ludzi? Jeśli tak, to czy nie za szybko na podsumowanie swego życia? Czy pisanie miałoby być tutaj formą autokomentarza (momentami nieskromnego), tłumaczącego swoje motywacje działań na polu kaszubszczyzny? A może to rodzaj patetycznego i natchnionego testamentu, który składa odchodzący od świata człowiek, nakładający na potomnych (niczym kombatant) zadania do dalszej realizacji? Jeśli jednak Namerkôny to nie jest wciąż działający w środowisku kaszubskim Artur Jabłoński, lecz postać fikcyjna, wówczas pojawia się przed czytelnikiem zdecydowanie bardziej frapująca perspektywa. Wtedy to widać w powieści próbę stworzenia sagi rodzinnej, z opisem kilkupokoleniowych zmagań „naznaczonego” Amandusa i jego potomków z własnymi i środowiskowymi ograniczeniami. Przy fikcjonalnym odczytywaniu dzieła możemy z przejęciem (czasami z podziwem, czasami zaś z irytacją) zapoznawać się z partiami poetyckimi, erotycznymi, ideologicznymi oraz futurystycznymi, w których zajmująco przedstawiona została jedna z wielu możliwych do zaistnienia rodzin kaszubskich.
W odczytywaniu powieści poprzez pryzmat czynników artystycznych najciekawiej chyba wyglądają partie dotyczące sfery zmysłowości. Literatura kaszubska, kiedy przywołać jej przykłady liryczne, prozatorskie czy dramaturgiczne, nie zawiera wielu prawdziwie oryginalnych ujęć erotyki. Autorzy i autorki przejawiają w tym zakresie rodzaj autocenzury, zadowalając się ujęciami mglisto-poetyckimi albo ludowo-biesiadnymi. Jabłoński potrafi pisać o sferze seksualności w sposób otwarty, nie unikający dosłowności, lecz jednocześnie nie przechodzący na stronę pornografii. Jego opisy zbliżeń zawierają świetnie zaznaczoną atmosferę emocjonalnej tęsknoty i pragnienia, a także biologicznej potrzeby i fizjologicznego spełnienia. W ujęciach tego typu aktywną stroną jest nie tylko mężczyzna; także kobiety zaznaczają tutaj swoje potrzeby, co czyni erotyczne pasusy powieści jeszcze atrakcyjniejszymi oraz przekonującymi. Innymi bardzo urokliwymi elementami powieści są partie narracyjne z figurami ptaków-dusz. Ten rodzaj motywu przewodniego występuje kilkakrotnie, nadając losom bohaterom wymiar ponadziemski i przekazując tym samym sugestię, iż życie ludzkie na stałe jest powiązane z losami całego świata. Taka baśniowa aura pojawiająca się czasami w powieści Jabłońskiego nadaje jej uniwersalny charakter, czasami przywołując szczególną aurę dzieciństwa, prostoty i ontologicznego ładu. Owo poczucie odwiecznego sensu życia na Kaszubach potwierdzane jest w utworze partiami obyczajowymi z opisami dyngowania, męskiego, knajpianego życia towarzyskiego, ostatnich chwil życia czy ceremonii żałobnych. Obyczajowość nie jest zbyt częsta w Namerkônym, a szkoda, bo wraz z partiami erotycznymi mogłyby być silniejszym składnikiem wobec nachalnego nieco aspektu ideologicznego powieści. Tym bardziej, że etos kaszubski w postaci walorów pracy, szlachetności, uczciwego życia, budowania bezpieczeństwa oraz umiłowania przestrzeni geograficznej Kaszub nie został przez Jabłońskiego szczególnie rozwinięty w nowych egzemplifikacjach. A może właśnie pochylenie się nad kondycją współczesnego, przeciętnego Kaszuby, nad jego uczestnictwem w kulturze regionalnej, popularnej i powszechnej byłoby bardziej twórcze aniżeli opis dojrzewania intelektualnego oraz ideowego kaszubskiego intelektualisty. Czyż bowiem dzisiaj dla Kaszubów liczą się jako autorytety Melchior Wańkowicz i Hieronim Gołębiewski – wymienieni jako pierwsze tożsamościowe lektury kaszubskie Amandusa – czy raczej Ceynowa, Derdowski i Majkowski?
Akcentowanie ideowej strony utworu zawsze wzbudza w odbiorze podejrzenie o instrumentalizowanie literatury dla celów politycznych czy moralistycznych. Oczywiście każde dzieło literackie mniej lub więcej jest nasycone określonym systemem wartości i nie może istnieć bez odwoływania się do przestrzeni przekonań, filozofii czy wiary. Problem polega jednak na tym, aby literatura nie stałą się trybuną aktywisty albo tubą propagandzisty. W Namerkônym wydaje się, że Jabłoński za bardzo poświęcił walory literatury na rzecz publicystyki czy dyskusji tożsamościowej okraszanej partiami subiektywnych ocen i opinii.
Naznaczenie powieści ideologicznym głosem pojawia się tutaj wielokrotnie, czasami przyjmując prowokacyjne tezy, które podawane są niczym powszechnie akceptowane sądy. Oto dwie z nich o dość wąskim znaczeniu: po pierwsze – nie istnieje dotąd dobrze napisana historia Kaszub, ponieważ nie było autora, który rzeczywiście byłby częścią kultury kaszubskiej (s. 159); po drugie – założona na początku XXI wieku kaszubistyka na Uniwersytecie Gdańskim prowadzona była przez osoby mało inspirujące, czy wręcz niekompetentne (s. 62). Występują również w powieści tezy dotyczące kwestii ogólniejszych: pierwsza – tak jak przed 1920 rokiem Niemcy, tak teraz we współczesności Polacy są największym niebezpieczeństwem dla tożsamości kaszubskiej, gdyż narzucają regionalnej społeczności pomorskiej swój język czy organizację państwową (np. s. 37, 60); druga – wybory życiowe dokonywane podczas II wojny światowej przez młodych Kaszubów kierujących się do jednostek Kriegsmarine wynikały z niedoświadczenia i chęci przeżycia przygody (s. 41); trzecia – Antoni Abraham był sceptykiem co do obecności Polski nad Bałtykiem i rzecznikiem poglądu „Trzimta sã Kaszëbi, bo Pòlôszë was zjedzą” (s. 154); czy wreszcie czwarta – Jan Paweł II był podczas jednej ze swych wizyt na Pomorzu odbierany przez Kaszubów nie tyle jako namiestnik Kościoła powszechnego, lecz „papiéż z Pòlsczi” (s. 69). W ten sposób przedstawiane fakty mają niewątpliwie piętno indywidualnego oraz osobistego postrzegania spraw kaszubskich, choć sugestywnie sugerują, że takie ich doświadczenie miało charakter pokoleniowy czy środowiskowy. Jabłoński jako autor utworu fikcjonalnego w ten sposób daje przykład odmiennego rozumienia historii Kaszub i Kaszubów, aniżeli przyzwyczajony jest do tego czytelnik prac dyskursu akademickiego. Autor powieści liczy się chyba z tym, że takie rozumienie świata wywołać może sprzeciw.
Jabłoński w Namerkônym nie jest tylko interpretatorem przeszłości, lecz daje również wizję przyszłości, która jest zapisem optymistycznych i idealistycznych marzeń o Europie z unią narodów, nie zaś – tak jak obecnie – z unią państw (s. 136, 163). W takim świecie jest miejsce na decyzyjne spotkania narodów Europy w Sopocie, podczas których dyskutuje się nad prawem, które gwarantuje dostęp wszystkich wspólnot etnicznych do jednakowych praw politycznych, ekonomicznych czy administracyjnych (s. 173). W wizji Jabłońskiego na Kaszubach pracują koncerny pozyskujące gaz łupkowy, doskonale działa transport lotniczy oraz naziemny, wreszcie wszędzie podkreśla się etniczną kaszubskość tych ziem. Nie ma tutaj miejsca na działania pozorne i generalnie dla miejscowej społeczności szkodliwe, jak w przypadku Kaszubskiego Instytutu Kultury (s. 177, 181), brak również podejrzliwości wobec działań gruntujących tożsamość kaszubską, jakie objawiali polscy urzędnicy-kontrolerzy (s. 123). Kaszuby przyszłości to kraina narodowego spełnienia, szczęśliwości społecznej, dostępności do pracy i bezkonfliktowości. Naznaczenie, które miało dla Amandusa oprócz pozytywnego także i negatywny wymiar samotności, braku społecznego zrozumienia (nawet u pierwszej żony bohatera, s. 82), w późniejszych pokoleniach staje się raczej typem posłannictwa, które można wypełniać z radością i bez przeszkód.
Namerkôny Jabłońskiego jest powieścią, która może być traktowana jako klucz do odkrycia kaszubskiej odmienności kulturowej. Dzięki fragmentom opisującym zmysłowość, obyczajowość czy mityczność otwiera ona światy wieloznaczne, a nawet nacechowane pewną egzotyką. Powieść może jednak zostać użyta jako wytrych do snucia tez o kaszubskich kompleksach etnicznych, cierpiętnictwie i megalomanii. Przez fragmenty wybijające na plan pierwszy poczucie dziejowej krzywdy (najpierw ze strony Niemców, później Polaków), czy środowiskowo-polityczne mrzonki (krytyka działań niektórych liderów kaszubskiego kręgu kulturowego) może stać się instrumentem złośliwej, tendencyjnej oceny Kaszubów.
Co się stanie z powieścią Namerkony generalnie zadecydują czytelnicy. Po takiej książce apetyt rośnie i chce się czytać więcej… Tym bardziej, że partie wierszowane utworu zapowiadają, że Jabłoński nie powiedział swojego ostatniego artystycznego słowa.
Daniel Kalinowski (Pomerania, październik 2013)
Adóm Hébel „Recenzjô” (Artur Jablonsczi „Namerkôny”)
Pòkôzanié sã „Namerkônégò” mùszi dac trzôsk. To je pierszi tak wiôldżi dokôz kaszëbsczi prozë òd czasów Jana Drzéżdżona. To je nót sã ceszëc, że cos òkróm pòézje ë krótczich prozajicznëch dokazów je napisóné. To je nót sã ceszëc, że mòże kù reszce to ùtwórczé zacwiardzenié nama minãło. Z drëdżi stronë to téż je nót sã przëzdrzec kriticzno ti ksążce i òbiektiwno wëpisac ji dobré ë lëché znanczi. Jeżlë to je sztót przełómieniô i terô kaszëbskô proza zaczinô swój rozwij tej mùszimë jã wprowadzëc na dobri szpùr. Tak tej móm czile ùwôgów: pòchwałów i kriticznëch wskôzów.
Pò pierszé snôżô cwiardô òbkłôdka. Czerwònô z merkã bënë. Drãgò ùwierzëc, le to je òbkłôdka na jaczi ni ma grifa, czôrno-złotëch farwów, ani òdjimka stôri rëbacczi chëczë. Kaszëbskô lëteratura w tim wëdôwkù ju òd pierszi stronë je òd te wòlnô. Brawò dlô artistczi jakô jã przëszëkòwa.
Pisôrz wëbrôł kaszëbiznã jakno jãzëk wërażiwaniô tegò co sã stało òb czas ùszłëch 20 lat ë tegò co sã mòże wëdarzëc w przińdnoscë. To nie je dzywné. Zaczekawic mòże to, że dokôz je napisóny bëlôcką gwarą. W ti sprawie Jabłońsczi szedł szlachã Jana Drzéżdżona. Jô mëszlã, że to nie je bùńt procëm sztandardowi, leno fakt, że òd sërca je lepi pisac jãzëkã jaczi w sërcu je. Mëszlã, że sztandardowô kaszëbizna na tim nie stracy. Nie wiém, czë je cwëk wprowadzywaniô nowëch lëtrów, kò nié òd dzysô je w kaszëbiznie niepisónô regla „piszë tak jak je w ksążkach, czëtôj tak jak sã kòl ce gôdô”. Zapisanié „ã” bë ni miało przeszkadzac Bëlôkòwi w czëtanim „ę”. Takô równak je wòlô aùtora i na szczescé tekst szlachùje za sztandardowim pisënkã tak baro, że ni ma wikszich tôklów z chùtczim czëtanim. A ksążkã sã czëtô chùtkò. Mòże rzekniãcé, że bezpòstrzédno je tam wiele akcje to nié do kùńca prôwda, le jesmë w ti lekturze swiôdkama wôżnëch wëdarzeniów, geòpòliticznëch zmianów i jich cëskù na spòlëznã i samëch bòhatérów. I nimò, że fabùla je tak cwiardo wstawionô w realnotã, nie felëje dëchów zarzekłëch w ptôchach, gôdków z ùmarłima i jaczégòs zaczarzeniô prostima rzeczama. Nawetka òpisënk môltëchów je tak bòkadny, że nie je dobrą ùdbą czëtanié ti ksążczi czej sã je głodny.
Mòcną stroną je bez wątpieniégò przedstawienié zdarzeniów òpiartëch na żëcym aùtora, le nié jich òpisanié genaù. Nimò warający strzód znajarzów lëteraturë gôdczi, że nie je nama nót wicy patrijotiznë w kaszëbsczich dokazach, jô mëszlã, że wcyg wiele nie je w ti sprawie w najim ùtwórstwie rzekłé. Nama felëje lëteracczégò òpisënkù wôżnëch wëdarzeniów. Taczim je zycher narodzenié czwiôrtégò pòkòleniô swiądnëch Kaszëbów w môlu zamieszkaniégò ksãdza Grëczë – przedstôwcë trzecy generacje. Kòżdi chto sã jinteresëje tą sprawą mô cos ò tim czëté abò czëtóné, le to je mést pierszi rôz czej mòże pòznac wseczëca ùczãstników tegò wëdarzeniô.
Nimò trzimaniô sã faktów, zbòkadnionégò farwną, pôchnącą i zwãczącą fikcją mómë do ùczinkù z przëzdrzenim sã ùniwersalnym sprawóm – wëbiérowi pòdług juwernotë, swiądą kònsekwencjów, zmianama w mëszlenim. Pòznôwómë dëszã dzysdniowégò Kaszëbë – tegò nie dôwô nama pòézjô Młodokaszëbów czë Zrzeszińców w tak dobrze rozpisónëch drobnotach.
Sztôłt pòwiescë je niecodniowi. Mómë „narodzenié legeńdë” w òsoblëwëch leżnoscach. Parłãczi sã z tim namerkanié dzecka. Pózni fabùla skôcze do jegò dozdrzeniałégò żëcô, tej zôs młodoscë ë czasã kąsk żimkò je sã w tim nalezc. Mòże to sã nie widzec, le wedle mie to je mòc dokazu – chronologiô òdda plac stegnie mëslów i wseczëców, jaczé gwës prowadzëłë aùtora w jegò ùtwórczi robòce.
Etnograficzną czekawinką je kania pòkôzónô nié jakno lëchi ptôch. Jeżlë òna je dobrô, tej jô sã dzywiã, że nie zrobiła aùtorowi dobrégò ùczinkù i nie skażëła mù kluczplatë przë skùńczenim 132 stronë (ti chtërna w wëdôwkù mô ten numer). Pózni mómë do ùczinkù z czims czegò bë ni miało bëc, abò bë miało miec nié wicy jak jedną stronã. Bò kùli mòże warac szczestlëwi kùńc? Aùtór przedstôwiô tam wizjã przińdnotë jakno zjiscenié snieniów Kaszëbów. Sprawa pòzdrzatkù, jô nie mdã sã sztridowôł, le dlô mie takô przińdnota bë nie bëła zjiscenim snieniów. Ale sóm fakt, że tëli sã ò tim pisze, rozmiwô całé napiãcé i nafùlowiwô mòjã dëszã wseczëcym, że to je szkòda tak snôżi pierszi pòłowë dlô taczégò stracënkù w drëdżi.
To jesz je wczas cobë òbsądzëc jaczi mdze plac „Namerkônégò” w kaszëbsczi lëteraturze. Jô pòdskôcony redotą z pòkôzaniô sã tegò dokazu jem baro rôd, że móm to przeczëtóné i bédëjã kòżdémù òtemknąc tã ksążkã. Nawetka nié nimò tegò, le prawie dlôte, że mie sã nie widzy kùńc. Jô jem czekawi czë czëtińcowie sã z tim zgôdzają. A mòże to je prawie swiądné dzejanié aùtora? Dlô mie „Namerkôny” to je téż, jô móm nôdzejã, zygnal do sztartu w miónkach kaszëbsczich prozajików. Chto wësztartëje?