Dominującym – jeśli idzie o natężenie i czasową kondensację wierzeń i zwyczajów zaduszkowych na Kaszubach – okresem roku obrzędowego jest oktawa Dnia Zadusznego.
W tradycyjnej formie kulturowej (jaka występuje jeszcze w niektórych wsiach, pustkach i coraz mniej licznych kręgach rodzinnych miast i osiedli) uwaga, energia wszystkich domowników skupiona była w tym czasie na specyficznym odniesieniu do życia pozagrobowego, detalicznie zaś do świata dusz przebywających w czyśćcu.
Ta właśnie relacja angażuje i skłania do – nieraz wręcz przesadnej i pedantycznej – troski o groby bliskich zmarłych, co wcale nie jest wymogiem chrześcijańskiej wiary, albowiem przez wieki grzebano bez trumny (w płótnie, całunie – imitatio Christi), wkładano zwłoki do zbiorowych mogił, a w każdym razie nie wznoszono trwałych, oznaczonych (zarezerwowanych) grobowców. Co najwyżej w świeżą mogiłę zatykano raczej nietrwały krzyżyk drewniany, nie przejmując się samym miejscem pochówku. W tradycji chrześcijańskiej koncentrowano się raczej na duchowym wymiarze communio sanctorum, co wiązało się przede wszystkim z wysiłkiem modlitewnym i pokutnym.
Kaszubi, jak zresztą wszyscy niemal Polacy, czyszczą groby, konserwują, stawiają nowe płyty (dla zmarłych przed 1 listopada), kupują znicze i kwiaty. Dawniej dominowały ozdoby własne: gałęzie jodły, świerku i wieńce „zaduszne” z świerku lub bukszpanu. Motyw wieńca ma korzenie antyczne; funkcjonował jako symbol ofiary lub apotropaion (środek odpędzający demony). Starsze i średnie pokolenie czyni też przygotowanie duchowe: jego istota jest spowiedź, zmierzająca do zyskiwania odpustów za dusze czyśćcowe.
Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny
Dawniej sprawa była jasna: uroczystość Wszystkich Świętych jest dla świętych, Dzień Zaduszny dla dusz. Zniesienie dnia wolnego w Zaduszki spowodowało „zdublowanie” świąt i treści. Święci ustępują zmarłym, a Kościołowi trudno znaleźć wyjście z tej sytuacji. Niedawno Kaszubi chodzili jeszcze gremialnie na mszę przedpołudniową, a potem na cmentarz. Teraz nawet przed południem msze św. się wyludniają, a wszyscy ściągają na cmentarze. Zaniechano już zupełnie nieszporów żałobnych. Istotnym elementem celebracji jest procesja żałobna (5 stacji), podczas której – w parafiach z tradycją śpiewaczą – śpiewa się pieśń „Dzień on, dzień Sądu Pańskiego” i pieśni przygodne. Przechodząc przez cmentarz kapłan okadza groby i kropi je wodą święconą. W wierzeniach starszego pokolenia woda ta spada także na przebywające na swych grobach dusze, gładząc im grzechy, przynosząc ochłodę i skracając czyściec (w Bawarii na wiejskich cmentarzach zaobserwowałem powszechny zwyczaj ustawiania na grobach cynowych naczyń z wodą święconą. Wychodzący ze świątyni nawiedzając groby na modlitwę każdorazowo dokonują aspersji. Zużycie tego sakramentale jest więc tam znaczne). Dotykamy tu ważnego aspektu wierzeniowego – wiary w obecność dusz czyśćcowych na grobie i, jak widać z innych komponentów zaduszek, w ogóle w eonie doczesnym. Dość popularny jest motyw „urlopu z czyśćca” nawiązujący do wczesnośredniowiecznych visiones (święta Pańskie, maryjne, niedziela), które ukazywały (exempla Jakuba z Vitry) bądź „ulgę” w cierpieniach, bądź „przepustkę” na ziemię (poratunek od żywych lub z inną misją), bądź wreszcie „dzień wybawienia” i udział w liturgii ziemskiej. W wierzeniach Kaszubów dusze przychodzą z zaświatów na dźwięk bicia dzwonów, gdy rusza procesja zaduszna.
Duże znaczenie przypisuje się światłu. Zapalane na grobach lampki, znicze, świece (dawniej prawie nikogo nie było na to stać) nie są tylko „symbolem” miłości, pamięci, wdzięczności, wreszcie modlitwy i życia łaski. One oświecają miejsce duszom, ogrzewają je, pokazują drogę, gładzą (spalają) grzechy. Ogień odpędza też demony. Światło ma więc funkcje „użytkowe” i estetyczne. Można przypuszczać, że stawiający je chcieli pomóc duszom, w zamian spodziewając się z ich strony życzliwości.
„Msza duchów”
Najstarsi autochtoni zgodnie podają, iż o północy we wszystkich kościołach zmarły kapłan (pokutująca dusza) sprawuje Najświętszą Ofiarę w obecności parafialnych dusz czyśćcowych. Na tę osobliwą liturgię szanujący tradycję kościelny wykłada na ołtarz szaty mszalne i paramenty liturgiczne. Duchy zapalają kościelne światła, uczestniczą we mszy i odchodzą z ziemi. Przekazywane w tradycji ustnej relacje podkreślają, że nikt z żywych nie może duszom przeszkadzać, bo musiałby umrzeć. Tylko nielicznym śmiałkom udało się ujść z życiem. Motyw ten ma korzenie starochrześcijańskie a XIX w. znany był w wielu krajach Europy.
Warto wspomnieć o zwyczaju specjalnych modlitw za dusze w czyśćcu, nazywanych „zdrowaśkami”, „wypominkami”, „wymiankami”. Etnologowie i liturgiści wywodzą je z pogańskich ofiar składanych zmarłym i posiłków odbywanych na grobach (co do dziś ma miejsce w rejonach prawosławnych). Wydaje się, że jest to interpretacja nieuprawniona: starożytny i średniowieczny Kościół podczas liturgii praktykował commemoratio mortuorum. W kanonie lub w miejscu dzisiejszej modlitwy wiernych celebrans bądź lektor odczytywał imiona świętych, zywych (władcy, biskupa, fundatorów kościoła) i zmarłych. Lista tych ostatnich rozrastała się bardzo, więc w rycie rzymskim (Karol Wielki), bardzo praktycznym, wyrzucono ją, a później – w nawiązaniu – przywrócono jako oratio fidelium. Na Kaszubach, zwłaszcza wiejskich, zdrowaśki jednorazowe (w oktawie zadusznej) i roczne (przed sumą) są czymś koniecznym.
Przed II wojną światową proszącym dawano chleb w zamian za modlitwę za duszę.
Wieczór i noc 1/2 listopada w rodzinach rolniczych do dziś ma swoisty klimat. Starsi wierzą, że dusze odwiedzają swe dawne domostwa i gospodarstwa. Wieczorem nie należy więc oddalać się od domu (dusze chodzą środkiem drogi), spuszczać psów, wylewać na podwórze wody, czynić jakichkolwiek hałasów, muzykować. Dla gości z zaświatów zostawiano dawniej wolne miejsca na ławie przy piecu, a nawet chleb, masło i napój. Nie wolno jednak pozostawiać sztućców.
W wielu rodzinach odmawiano w intencji dusz różaniec, sporadycznie odprawiano też tzw. „małą pustą noc”. Rodzina i sąsiedzi gromadzili się na śpiewanie pieśni żałobnych, różaniec i wspólny posiłek. Obrzęd ten odprawiano w familiach „spiéwôków” oraz tam, gdzie w ostatnim roku ktoś z domowników zmarł.
W Dzień Zaduszny obowiązywał zakaz wszelkich prac polowych, ziemia bowiem aż roi się od dusz poszukujących pomocy. W niektórych parafiach praktykuje się drugą procesję z kościoła na cmentarz. Informatorzy twierdzą, że w ten sposób kapłan i wierni „odprowadzają dusze” na cmentarz. W kategoriach antropologii kulturowej możemy wyprowadzić wniosek, iż stanowi to zakończenie bezpośredniego kontaktu, przenikania się świata ziemskiego i sfery pozaziemskiej (kontaktu dla żywych ambiwalentnego, dusze bowiem mogą odpłacać się wstawiennictwem u Boga lub mścić się i szkodzić). „Odprawienie” duchów w zdystansowany, właściwy im świat – czyściec, nie oznacza jednak rozdziału definitywnego. Przez całą oktawę Dnia Zadusznego Kaszubi starają się nawiedzać cmentarz, zyskiwać odpusty, ofiarować Komunię św. W wielu rodzinach do dziś zachowuje się chwalebny zwyczaj odmawiania przez cały listopad różańca za dusze w czyśćcu cierpiące.
Zarysowane wierzenia i zwyczaje zaduszne, aktualizowane z okazji dni Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego, uprawniają do kilku wniosków:
1. Eschatologia katolicka na przestrzeni minionych stuleci w praktyce i credo Kaszubów została inkorporowana w słowiańskie wyobrażenia dotyczące życia pozagrobowego
2. Nieomal wszystkie elementy „pogańskie” otrzymały miejsce w zwyczajach kościelnych, absorbując – zapewne dzięki wysiłkom duszpasterskim – sens chrześcijański
3. Trwające do naszych czasów relikty wierzeń przedchrześcijańskich „przykleiły się” do rytów i wierzeń chrześcijańskich, dzięki czemu zachowały się tak długo. Ich funkcją jest bowiem „poszerzanie” – w jakimś stopniu heterodoksyjne – dość oszczędnej i ostrożnej eschatologii katolickiej
4. Zanik wielu zwyczajów pobożnych skorelowany jest z tempem porzucania elementów pozachrześcijańskich. Gdzie ginie żywa wiara, tam tez nie ma miejsca na jej „nadużycie” w postaci oddalonej od ortodoksji.
Powyższy tekst jest konspektem wykładu ks. Jana Perszona wygłoszonego 10 listopada 2004 w Lęborku. Autor prowadził badania etnograficzne, których wyniki zawarł pracy habilitacyjnej, wydanej jako książka „Na brzegu życia i śmierci. Zwyczaje, obrzędy oraz wierzenia pogrzebowe i zaduszkowe na Kaszubach”, Bernardinum 1999